Kiedy wzięliśmy swoje rzeczy, podszedł do nas pewien facet. Wyglądał dość
zwyczajnie, choć nie zaliczał się do najbrzydszych
-Witam was, w końcu dotarliście. Ja nazywam się Dominik Sobczak, jestem
waszym tłumaczem, a tam stoją rodziny, które zaopiekują sie wami w najbliższym
czasie - to powiedziawszy podszedł do Szewczykowej i przywitał sie z nia
uściskiem dłoni. OOOOOO! WSPÓŁCZUJE!
-Witam, jak podróż? Słyszałem, że staliście w dużych korkach
-Podróż męcząca, bardzo. A jeszcze taka duchota w tym autokarze, po prostu
nie do wytrzymania. I tak korki były kolosalne. Jeszcze zaczęło mnie tak łamać
w prawym biodrze. Naprawdę okropna podróż - cała Szewczykowa pomyślałam. Nawet
nie poznała jeszcze człowieka, a juz mu sie zaczęła użalać. ża-al ;D
-O, to bardzo mi przykro- po minie pana D. Było można wywnioskować, że nie
za bardzo go to obchodzi, ale próbował zachować pozory kompatybilności
Odwrócił sie i zaczął kierować słowa do całej grupy:
- Wiem, że jest dość późno, ale zapraszam was do szkoły, tam wyczytam wasze
nazwiska i nazwiska rodzin, do których trafiliście. W każdej rodzinie jest,
choć jedna osoba, która zna polski, więc bez obaw. Bagaże na razie
zostawcie w holu, zaraz po prawej stronie wejścia do szkoły, nie ma sensu ich dźwigać
- uśmiechnął się przyjaźnie.
Pokierował nas do sali, w której goście mieli usiąść po lewej stronie
pomieszczenia, a gospodarze po prawo.
- Więc tak- zaczął pan D.- Może żeby nie przedłużać po prostu najpierw podam
wam jak rozpoczniemy jutrzejszy dzień, a po wszystkim powiem wam, do kogo
zostaliście przydzieleni, zgoda?
- Zgoda.- Odpowiedziało kilka osób
- No, więc jutro o godzinie 11.00, Tak damy wam sie wyspać-podkreślił
mężczyzna - spotykamy sie tutaj w tej sali. Osoby, u których zamieszkacie będą
z wami cały czas, więc bez problemu wszędzie traficie.Tak na prawdę reszty dowiecie
się sie jutro, bo nie chciałbym za bardzo was teraz przetrzymywać - mówił w
taki sposób, że od razu sie go polubiło. Miał przyjazny głos i twarz. Nie mówił
jak jakiś profesor, tylko próbował rozmawiać z nami rozmawiać w normalny
sposób. I wychodziło mu to bez mniejszego trudu. ;D
- Większość czasu bd mieli zaplanowany przez nas.. Bynajmniej taki mamy
plan, ale znajdzie sie tez czas, kiedy to wy sami będziecie decydować, co
chcecie robić. Tutejsi nauczyciele mówią na to " free time" - o
Boziu! Ale on ma akcent. Z taką łatwością przechodził z angielskiego na polski.
Może nie powiedzia zbyt wiele, ale naprawdę dało się wychwycić ten jego akcent
- Zauważyłaś, jaki on ma akcent?- Szepnęła do mnie Kika
- No właśnie o tym myślałam- powiedziałam do przyjaciółki
- O czym mówicie? - wtrąciła sie Dzasta
- O akcencie pana nauczyciela, ale chyba ty nic nie zauważyłas, bo za bardzo
przyglądałaś sie komuś kto siedzi 2 ławki dalej - uśmiechnęła sie szyderczo
Domi
- Nie prawda.. ja tylko sprawdzałam.. sprawdzałam
-czy twój włos nie został przypadkiem na jego ramieniu, tak słodko sie do
niego tuliłaś jak wszyscy spaliśmy - miałam ochotę pownerwiac Dzaste ;d
- Co? nie prawda. Wcale sie do niego nie tuliłam. Tylko moje ciało pod wpływem
bezwładu sennego zsunęło sie na tamtą część siedzenia, to wszystko - Justyna
myślała ze dała dobry argument, ale my z Kiką nie dawałyśmy tak łatwo za
wygraną
- O ta jasne... - nie dokończyłam bo usłyszałam nazwisko jednej z
przyjaciółek
-Chojnacka. Jest tu dama o takim nazwisku? Mogę sie założyć że to jedna z
tych trzech uroczych panien siedzących w 4 ławce.- wszystkie zrobiłyśmy się
czerwone jak burak
-To ja- odezwała sie Dzasta
-No widzisz jak łatwo było przyznać się do swojego nazwiska, czytałam już
chyba 5 razy i za żadnym razem sie nie odwazyłaś, to pewnie dlatego ze jesteś
taka nieśmiała - powiedział żartobliwie mężczyzna
-Oczywiście - jak zwykle Justyna w takich sytuacjach naprawdę była nieśmiała
- No więc panna Justyna Chojnacka trafiła do domu państwa Jurczaków-
wskazał sympatycznie wyglądające małżeństwo i dziewczynę wyglądającą na nasz
wiek. No spoko. To przynajmniej nie ta lafirynda. Zapomniałam o niej. Siedziała
w pierwszej ławce, co chwile poprawiając grzywcie. Na szczęście obok niej stała
już dziewczyna która trafiła akurat na nią. Była z równoległej klasy. Z
niej też byłą niezła zołza. No cóż swój zawsze trafi na swego.
- A do tej samej rodziny trafi panna Jakóbczak- znów wskazał na tę samom
rodzine do której podeszła już Dzasta. No nie wierze, trafiły do tego samego
domu. Farciary !
Potem przydzielił rodziny jeszcze innym uczniom. Szymon trafił do rodziny, z
bliźniakami. To będzie miał rozrywke ;D Cały czas czekałam aż nauczyciel
wyczyta moje imię, ale nic takiego nie nastąpiło Zaczęłam sie bać, że może
zapomnieli wpisać mnie na liste.. nie to nie możliwe
Nie mogło być możliwe..
- No i tak, jest taka sprawa. Do opieki nad wami zgłosiło się zbyt
mało rodzin, tak na prawde o dwie rodzine za mało, więc wraz z gronem
pedagogicznym ustalilism, że jednego ucznia wezmę ja, a drugiego zaproponowali
wziąć państwo Jurczakowie, za co bardzo jestem im wdzięczny- powiedział i
skierował sie do mnie
- Ty musisz być Amelia ?- wiedziałam, że był pewien bo reszta uczniów miała
już przydzielone rodziny.
- Tak- odpowiedziałam zszokowana. Nie docierało do mnie, że będe miał
mieszkać przez miesiąc z tym facetem. Przyjechałam tu, zeby poznać jakąś fajną
dziewczyne, zaprzyjaźnić sie , a tu lipa. Bede skazana na towarzystwo
czterdziestoparoletniego faceta. Może wydawał sie sympatyczny ale raczej nie
zostanie moją nową Friends. Suu-peeeer.
- Więc będziesz skazana na moje towarzystwo-powiedział z uśmiechem i znów
skierował sie do reszty
-To by było na tyle. Życze miłego wieczoru i do zobaczenia jutro
Nagle wszyscy wstali pogrążeni w rozmowie. Dziewczyny spojrzały na mnie i
bez głośnie powiedziały "Trzymaj się". Potem widziałam je jak znikają
za drzwiami sali
-Panno Amelio, podejdź do mnie- powiedział mężczyzna. W pomieszczeniu było
już pusto. Wstałam z krzesła i podeszłam do biurka.
- Mam nadzieje, że ci się u mnie spodoba. Widziałem po twojej minie, ze nie
jesteś zbytnio zadowolona. Obiecuje,ze wraz moją żoną postaramy się żeby ten
miesiąc minął ci w miły sposób. Twoje przyjaciółki trafiły we dwie do państwa
Jurczaków, tak ?
- Tak. - zauważyłam, że chce abym powiedziała coś więcej
- Mógł by mi pan mówić tylko po imieniu, mogło by też być Ami- tylko to
przyszło mi do głowy
- Oczywiście Ami- uśmiechnął się o dodał - poczekasz minutkę? W sali obok
jest pokój nauczycielski, zostawiłem tam swoje rzeczy.
-Dobrze. To może ja zaczekam w holu?
-Zgoda
Wyszliśmy z klasy. Faktycznie, ledwo doszłam do swojej walizki, a pan D. już
wracał
- Daj poniose- powiedział i sięgnął po mój bagaż
- Nie trzeba, dam rade
- Ale ja chce ci pomóc, proszę nie sprzeciwiaj sie- potem już nie miałam
okazji się sprzeciwić bo nauczyciel szedł juz w strone parkingu. Gdy go
dogoniłam, stał już przy swoim samochodzie
- Ładny. co? Tu w Anglii nauczyciel zarabia o wiele więcej niż w Polsce. Nie
żeby mi sie przelewało, ale długo na niego odkładałem
- Faktycznie ładny - cie faceci, oni zawsze maja obsesje na punkcie
samochodów
- Wsiadaj z przodu, ja tylko schowam twoje bagaże
Jechaliśmy jakieś 20 minut i dotarlismy na miejsce. Dwu piętrowy dom
jednorodzinny (parter, pierwsze, drugie) prezentował się dość ciekawie. Gdy
weszliśmy do środka usłyszałam czyjąś rozmowe.
- Martuś prosiłam cie żebyś poszła już spać -" to pewnie jego
żona" pomyślałam
-Mamuś ale ja chce zobaczyć kto to jest - nauczyciel nie wspominał że
ma córkę
- Cześć wszystkim!- krzyknął pan Dominik
- O już jesteście- podeszła do nas kobieta.. Wyglądała troszke młodziej od
pana D.
- Ty pewnie jesteś Amelia?
-Tak
- Witaj. Ja jestem Agata. Jak się pewnie domyślasz jestem żoną tego tu
przystojniaka. Pamiętaj jak tylko będziesz czegoś potrzebowała to mów śmiało-
powiedziała i położyła mi rękę na ramieniu
Wtedy zauważyłam dziewczynkę. Na oko wyglądała na sześciolatkę. Kurczowo
trzymała się nogi kobiety
- A to jest nasza córeczka Marta. Marta to jest Amelia
- Cześć- ukucnęłam i wyciągnęłam do
niej ręke
-Cześć – odpowiedziała, wychylając się zza nóg matki. W końcu mogłam
zobaczyć ją w całej okazałości. Była na
prawdę słodziutka
- Ile masz latek?
- Pięć i pół – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Dużo się nie pomyliłam
co do wieku. Miała dwa małe dołeczki w policzkach. Ojejku, jak ja ubóstwiam dołeczki
w policzkach!
- A ty? – zapytała i podeszła do mnie bliżej
- Troszke więcej od ciebie, szesnaście
-Aha, a chcesz zobaczyć moje lalki?
- Z chęcią, tylko poczekaj ściągnę buty – pomyślałam, że chociaż nie będzie
mi się tu nudzić. Zawsze chciałam mieć młodszą siostre.
- Kochanie daj jej odpocząć. Ty powinnas już iść spać, wiesz?
- No wiem mamuś, ale tylko chwilkę
- No dobrze. Mam nadzieje że nie masz nic przeciwko, bo jak nie to już ide
ją odprowadzić do pokoju. Oh mogę do ciebie mówić na „ty „?
- Nie mam nic przeciwko i oczywiście.
- To dobrze ;)
Martusia złapała mnie za ręke i zaczęła kierować w strone schodów
-Pokój mam na pierwszym piętrze o tam- pokazała gdy już dotarłyśmy na wyznaczone
piętro
I wtedy kogoś zobaczyłam. Przestraszyłam się bardzo bo wiedziałam że rodzice
małej są na dole. Z piętra wyżej ktoś schodził po schodach. Tym kimś był jakiś
chłopak. Przystojny chłopak.
- O Patryk, ty też przyszedłeś się przywitać? – zapytała pięciolatka,
odzywając się do chłopaka
-Coś w tym rodzaju – powiedział i podszedł do nas bliżej z miną, która
wyrażała dosłownie nic
- Ty pewnie jesteś Amelia? – Jezu , czy oni uczyli się tego na pamięć?
-Tak – odpowiedziałam tak jak za poprzednimi razami
-Ja jestem Patryk – uśmiechnął się i wyciągnął rękę.
=^.^=
Dodałabym wczoraj ale prąd wyłączyli -,- głupi ludzie od prądu! ;D
Jak oglądałąm to sie uśmiałąm jak nie wiem ;d
Kiepscy i Wampir z Ukrytej Prawdy ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz